Strona 1 z 3
Kapitan Żbik
: 11 sty 2016, 15:41
autor: Maharana
Szanowni Czytelnicy i Miłośnicy Komiksów
Przywracam temat o serii komiksowej "Kapitan Żbik" z poprzedniego forum. Zamieszczałem tam moje "szkice krytyczne" poświęcone temu komiksowi. Przed zamknięciem starego forum nie zdążyłem dodać wszystkich dotychczas napisanych. Myślę, że może uda się przy drugiej odsłonie
.
Szkice piszę od 2012 r. W zeszłym roku ruszyła nowa strona
https://kapitanzbikszkice.wordpress.com/, gdzie je zamieszczam (nie są jeszcze w komplecie ale te brakujące będą się sukcesywnie ukazywać). Zapraszam do lektury "szkiców".
Szkic krytyczny do trylogii "Ryzyko"
Trylogia „Ryzyko” rozpoczynająca serię „Kapitan Żbik” okazała się całkowitym falstartem. Scenariusz miał w interesujący sposób przedstawić napad na muzeum w Tarłowie i śledztwo z udziałem tytułowego bohatera. Takie były bez wątpienia intencje jego twórców. Napisanie dobrego scenariusza do kilkuodcinkowej serii komiksów kryminalnych jest zadaniem bardzo trudnym. Wymaga solidnego zaplanowania całego przebiegu akcji, stopniowego podkręcania napięcia w kolejnych częściach i nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń. Wszystko musi logicznie prowadzić do punktu kulminacyjnego zakończonego ujęciem poszukiwanego przestępcy (lub większej grupy). W trakcie akcji stopniowo dozowane informacje układają całą historię. Czytelnik może sobie zrekonstruować wydarzenia poprzedzające dokonane przestępstwo i odkryć jego motyw. Bardzo ważna jest odpowiednia kreacja postaci. Muszą się one od siebie różnić wyglądem, sposobem zachowania, strojem, pozycją społeczną lub zawodową. I najważniejsze: musi łączyć ich wspólny cel. Trylogia „Ryzyko” nie spełnia tych podstawowych założeń. Połączenie słabego scenariusza z niechlujną grafiką dało w sumie kiepski efekt. Trudno się zatem dziwić ówczesnym recenzjom krytykującym komiks za piramidalne bzdury. Trylogia nie budziła zachwytu również u kierownictwa resortu. Sypały się nieprzychylne uwagi. Scenariusz trylogii okazał się dziurawy, naciągany, dynamika niemal zerowa, akcja pogmatwana, bohaterowie w głównej mierze nijacy, pozbawieni jakiegoś wyróżniającego rysu, do tego tak podobni do siebie, że konieczne było przedstawienie ich zbiorczo na okładce, by czytelnik mógł się z grubsza zorientować kto jest kto. Zastanawia jedna rzecz: czy w Polsce AD 1967 nie było bardzo dobrych grafików i scenarzystów? Z pewnością byli. Mogliby stworzyć dobry komiks kryminalny ale jako produkt niezależny. W ówczesnych warunkach politycznych nie wchodziło to jednak w rachubę. Centrala musiała czuwać nad propagandowym wizerunkiem formacji i nie było mowy o żadnej niezależności. W rezultacie czego wyszedł potworek straszący nie tylko niskim poziomem graficznym ale i okropną, toporną polszczyzną.
Ciąg dalszy niżej:
https://kapitanzbikszkice.wordpress.com ... krytyczny/
Re: Kapitan Żbik
: 11 sty 2016, 20:43
autor: GEDiNAZGUL
Jak zawsze ciekawie napisane, choć dopiero można ten opis docenić po przeczytaniu całości na blogu. Nie zawsze zgadzam się z opiniami w "szkicu krytycznym", choć wiele z nic pokazuje to na co nieraz nie zwróciłem uwagi.
W tym np. dyskutowałbym z tym:
Najładniejsza” poszkapiła sprawę wcale nieprzypadkowo. Scenariusz miał dobitnie pokazać bezsilność próbujących uciekać na Zachód przestępców. Wyrazem tegoż jest nieudana przeprawa szefa pontonem przez Odrę. I największe kuriozum tej sceny: ucieczkę uniemożliwia przyroda i… harcerze. Najbardziej propagandowa bzdura lansowana w „Żbikach”. Akurat w miejscu przeprawy szefa harcerze mieli zajęcia nocne z orientacji w terenie. Koincydencja oczywiście przypadkowa. Znaleźli pokrowiec z pontonu i wykazując odpowiedni stopień czujności obywatelskiej zawiadomili WOP o nielegalnym przekroczeniu granicy. Trudno to nazwać nawet fantazją. Ordynarna propaganda.
Niezwykły zbieg okoliczności, ale całkiem możliwy. Zbyt wielu przestępców wpadło przez totalny zbieg okoliczności, bo akurat, ktoś gdzieś zwrócił uwagę lub przypadkowo zapamiętał cześć rejestracji. Patrząc na spora ilość komiksów z krajów zachodu to nie takie kwiatki są tam na porządku dziennym, nie wspominając o komiksach o SH z USA czy tez z innej bajki - filmy z Bondem
Nie można zapomnieć, że Kapitan żbik czy też "07 zgłoś się" (tu bardziej udało się uciec od cenzury partii) były równie realne i pełne polotu, co wiele komiksów i filmów o podobnej tematyce tamtych czasów, choć teraz też nie jet lepiej, choć może inna tematyka teraz króluje.
Wspomniane w tym tekście "przypadkowe" spotkanie milicjantki z przestępcą o wiele bardziej jest mniej prawdopodobne.
Pomimo, że nie darzę choćby krztyn sentymentu tamtych czasów to jednak czasem warto się zastanowić nad stopniem krytyki i pokazać np. ciekawe pozytywne rzeczy. Choć wiem, że i takie się pojawiają np. przy okazji "Zapalniczki z pozytywką".
"Parę "Żbików" przepadło wraz z innymi komiksami lub sprzedałem, gdy kasa była potrzebna laaaata temu. Jednak sporo ich jest jeszcze na półce, "Ryzyko" też stoi, choć ich stan jest często opłakany -przez zbyt wiele rąk przeszły. Z tych powyżej opisanych mam pierwszą i trzecią część.
Szkoda, że nikt się nie zajął innymi komiksami, może mniej naznaczonych politycznie i krytykowanych.
Dzięki za temat.
Re: Kapitan Żbik
: 12 sty 2016, 17:29
autor: Maharana
Dzięki za uwagi i spostrzeżenia. Cieszę się, że szkic się podobał.
W trakcie pisania nowej wersji szkicu do „Ryzyka” zebrałem trochę informacji od osób, które w tamtych czasach były w ZHP (lata późno 60-te – 80-te XX w.). Nie znalazłem potwierdzenia komiksowych rewelacji o harcerzach chętnie współpracujących z MO. Przynajmniej moi rozmówcy nie spotkali się ze strony swoich zastępowych, drużynowych czy instruktorów z żadnym namawianiem do donoszenia lub innych form współpracy z milicją. A tym bardziej do odwiedzania komisariatów, komend czy zapraszania tamże przez samych funkcjonariuszy. Stąd uwypukliłem w szkicu wątek harcerski, jako mało prawdopodobny, podkręcony jedynie propagandowo. Niemniej zgadzam się z Tobą, że przestępcy często wpadają przez zbiegi okoliczności trudne do racjonalnego wyjaśnienia.
„Ryzyko” dostałem niejako w prezencie prawie 18 lat temu (wraz z innymi papierami szło na makulaturę; pozwoliłem sobie w tym stosie pogrzebać i jakimś cudem w porę te komiksy stamtąd wygrzebałem; stan powiedzmy, taki sobie; fruwające okładki, tłuste plamy na grzbietach po wyschniętej taśmie klejącej i rachunek ktoś sobie liczył na ostatniej stronie okładki drugiej części). Do dziś pamiętam duże rozczarowanie lekturą tych komiksów. Na tle czytanych wcześniej (jeszcze niekompletnych, bo dopiero je zbierałem) „Żbików” Rosińskiego, Polcha i Wróblewskiego jawiły mi się one, jako wyjątkowo nędzne graficznie. „Żbiki” Sobali były dla mnie wówczas nieznane i niechęć do nich po lekturze „Ryzyka” została mi do dzisiaj. Nie znaczy to, że potępiam je czambuł. Dostrzegam te kilka lepszych momentów i wskazuję je w szkicu. Nie niweluje to jednak do końca mojej negatywnej opinii o nich. Uważam, że lepsza grafika i bardziej dopracowany scenariusz uratowałyby tę trylogię.
Wraz ze „Żbikami” wszedłem w świat powieści milicyjnych. Do tej pory zgromadziłem ich ponad 400 sztuk. Dzięki tej „perwersyjnej” lekturze zwróciłem uwagę na schematy, jakie wykorzystywano przy tworzeniu scenariuszy do „Żbików” wzorowanych na powieści milicyjnej. Twory te w dużej mierze były straszliwie grafomańskie (świetnie wyśmiewał je S. Barańczak w „Książkach najgorszych”, cytując co smakowitsze fragmenty) zwłaszcza te najbardziej politycznie zaangażowane aczkolwiek zdarzały się i dobrze napisane, lekko prześmiewcze, z należycie skonstruowaną fabułą i bohaterami. W „Żbikach” widać ten wpływ powieści milicyjnych bardzo wyraźnie: idealny oficer z Komendy Głównej, opromieniony licznymi sukcesami, ulubieniec zwierzchnika (najczęściej jakiegoś anonimowego pułkownika), sam lub częściej z pomocą grupy oddanych służbie funkcjonariuszy w mniej lub bardziej widowiskowy sposób tropi złoczyńcę aż do pełnego patosu finału. W szkicach często odwołuję się do powieści milicyjnych wskazując na potencjalne źródło inspiracji. Sądzę, że dobrze jest czytać „Żbiki” równolegle z powieściami milicyjnymi. Dużo się wtedy wyjaśnia w kwestii kreacji postaci i wydarzeń.
W „Żbikach” najbardziej interesuje mnie wyszukiwanie smaczków propagandowych. Polityka była obecna w serii od samego początku. Trochę nieudolnie ją ukrywano i zasłaniano naczelną dewizą o prezentowaniu „codziennej, żmudnej pracy” funkcjonariuszy. „Żbików” zgodnych z tym przesłaniem ukazało się kilka (np.: dylogia „Czarny parasol”). Obok „Żbików” nasyconych propagandą zdarzały się też te bardziej neutralne (np.: „Kryptonim Walizka”). Zgodzę się z tobą, że komiksy zachodnie o zbliżonej proweniencji raczej nie ukrywały politycznego zaangażowania. Pamiętam taką propagandową serię „Alpha” o szlachetnych agentach CIA zwalczających wrogów USA na całym świecie. Ostatnio miałem w ręku cztery komiksy z serii „Lady S”. Tam dopiero jest propaganda (dla odmiany antyamerykańska; nieudolni agenci CIA przegrywają zakulisowe walki z armią francuskich agentów-emerytów).
Re: Kapitan Żbik
: 12 sty 2016, 18:47
autor: GEDiNAZGUL
Tak, masz rację, co do harcerzy. W komiksie raczej pokazany był przekaz typu: Taka postawa nie jest donosicielstwem, ale naturalna i jakże pomocna. Wiadomo, ze bardziej chodziło ówczesnej władzy donoszenie na ludzi, którzy działali w związkach itp.
Pierwsze odcinki w większości są słabe i powiem szczerze nie uzupełniam brakujących o nowe wydania. Choć całkiem czymś innym jest o nich poczytać, to jest wciągające. Brakuje mi zawsze rozmowy o komiksach, nie zawsze trzeba się zgadać, ale po prostu podyskutować, podzielić opiniami... a takich rzeczy brakuje nawet w forach komiksowych. Trochę udzielam się też na 3 forach z fr i bel., tam jest większy ruch, bo i popularność i stosunek do komiksu w społeczeństwie jest inny.
Tak trzymać, Maharana.
Re: Kapitan Żbik
: 24 sty 2016, 20:34
autor: komixpmi
Ze Żbikiem mam mieszane wspomnienia . Uzbierałem 39 pierwszych wydań tego komiksu i kiedy sprzedawałem swoje zbiory na Allegro była to moja pierwsza aukcja . Było to około roku 2002 . Moim błędem było to , że wystawiłem wszystkie 39 odcinków jako zestaw . Do 400 zł licytacja szła w najlepsze i cieszyła się dużym zainteresowaniem . Niestety na tamte czasy moja wypłata wynosiła 800 zł , więc otrzymane 640 zł wydawało mi się w tamtym czasie wielkim sukcesem . Teraz wiem , że miałem te Żbiki wystawiać każdy z osobna i mogłem w ten sposób spokojnie zarobić 1800 zł . Komiksy te kupił antykwariusz , który aż skakał z radości . Pytał mnie ile mam jeszcze komiksów na sprzedaż . Odpowiedziałem , że 2400 sztuk . Natychmiast chciał kupić wszystkie po 1 zł za sztukę (były to moje trzy wypłaty na tamten czas więc oszalałem ze szczęścia , ale ochłonąłem i nie sprzedałem ich temu panu ) . Ostatecznie za całą moją kolekcję zarobiłem 7000 zł . Dziś jest mi smutno zatem kiedy myślę o Żbiku
Re: Kapitan Żbik
: 27 sty 2016, 14:48
autor: Maharana
komixpmi: antykwariusz naciągnął Cię bez bólu, normalnie jak Jan Mirski ze "Żbika"
"Czarna Nefretete" . Wykorzystał to, że nie znałeś wartości tych komiksów i wyłudził je za ułamek rzeczywistej wartości. Moje „Żbiki” zbierałem w latach 90-tych XX wieku
. Czasy świetności miały już za sobą i tak udało mi się drogą rodzinno – szkolno – antykwaryczno – makulaturową zebrać cały komplet. Wiadomo, że zeszyty przechowywane w różnych miejscach miały różny stan od całkiem dobrego do mocno zaczytanego. W czasie kolekcjonowania trafiłem też na takie, które tak „pachniały”, że za nic nie dało się ich wywietrzyć i z żalem musiałem je wyrzucić. Do kolekcji mam duży sentyment a "szkice" jeszcze bardziej związały mnie emocjonalnie z serią. Szczerze mówiąc nie myślałem o ich sprzedawaniu (no, chyba żeby mnie kiedyś solidnie przycisnęło z kasą
).
A nie myślałeś, żeby odtworzyć serię we wznowieniu, które teraz wychodzi?
Re: Kapitan Żbik
: 27 sty 2016, 22:05
autor: komixpmi
Ja sprzedałem całą kolekcję (około 2500 sztuk komiksów) , ponieważ spotkałem kobietę swego życia i myślałem , że czas pożegnać się z tym wspaniałym hobby (aż było mi żal bo w Empikach właśnie wtedy wybuchł prawdziwy boom komiksowy). Teraz jestem piętnaście lat po ślubie z kobietą mojego życia i tak naprawdę komiksy nigdy we mnie nie umarły . Skoncentrowałem się tylko na superbohaterach Marvela , więc na Żbuka nie ma już szans .
Re: Kapitan Żbik
: 29 sty 2016, 15:46
autor: Maharana
2500 sztuk?! Naprawdę podziwiam za zebranie takiej kolekcji. Mój zbiór komiksów jest o wiele skromniejszy. Powyżej 300 sztuk. W porównaniu z Twoją kolekcją to odpadam w przedbiegach
.
Re: Kapitan Żbik
: 30 sty 2016, 13:34
autor: komixpmi
Zbierałem komiksy od 7 roku życia (Do dziś wszystkim opowiadam , jak dzieciaki czytały Ala ma kota , a ja z niecierpliwością czekałem na kolejny odcinek Yansa , Thorgala i Funky Kovala . Żbiki odkupowałem lub wymieniałem za powtórki od znajomych . Piękne czasy gdy tak sięgam pamięcią > Teraz mam całą WIELKĄ KOLEKCJĘ KOMIKSÓW MARVELA i wiele komiksów Marvela dostępnych z sieci dzięki wspaniałym grupom translacyjnym (w tym miejscu kolejny raz dziękuję im za ogrom pracy , jaki wkładają w zachwycanie fanów komiksów ).
Re: Kapitan Żbik
: 01 lut 2016, 15:53
autor: Maharana
Moja fascynacja komiksami zaczęła się się od Funky Kovala. Czwarta klasa podstawówki. Komiks ten mocno zaważył na moich gustach. Zauroczenie piękną kreską Bogusława Polcha sprawiło, że każdy komiks, jaki trafiał mi w ręce oceniałem po jakości rysunku (dokładność odwzorowania detali jest dla mnie bardzo ważna) i tak zostało mi praktycznie do tej pory. Z superbohaterów duży sentyment mam do Batmana. Zacząłem go czytać od "Huntress" i mnie wciągnął. Z czasem skompletowałem wszystkie numery wydane przez TM Semic (plus komiksy przetłumaczone przez PST).