Co ostatnio oglądałem...
-
- Gaduła
- Posty: 257
- Rejestracja: 24 gru 2015, 17:06
- 8
- Podziękował: 408 razy
- Otrzymał podziękowania: 58 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Ligi wg Snydera nie widziałem i nie wiem, czy zobaczę, bo po słabym "Świcie sprawiedliwości" straciłem zainteresowanie tym uniwersum. Podobnie sprawy się mają z MCU, gdzie ostatnim filmem w kinie był "Age of Ultron" i musiałem walczyć ze sobą, aby nie usnąć na seansie... Oglądam za to na Amazon Prime świetnego "Invincible" i tutaj z kolei sam mogę polecić tę animację, bo w miarę wiernie oddaje ducha komiksowego oryginału, a przecież "Niezwyciężony" Kirkmana to jedna z najlepszych (obok "Powers" czy "Rising Stars") serii superbohaterskich, jaką w ogóle stworzono, więc szkoda czasu na odgrzewane kotlety i kolejne super duper blockbustery
- ubi
- Gaduła
- Posty: 50
- Rejestracja: 27 gru 2015, 21:12
- 8
- Podziękował: 22 razy
- Otrzymał podziękowania: 35 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
No jeśli ktoś się takimi filmami nie jara, to oczywiście nie polecam. Nie ma sensu udawać, że scenariusz ma tu być czymś dużo więcej niż tylko pretekstem do uzasadnienia i w miarę logicznego połączenia tych wszystkich scen prezentacji najnowszych możliwości w dziedzinie efektów specjalnych i dla dziesięciolatków też miał być zrozumiały. Jednak nawet w tego typu produkcjach można dokonać gradacji, a Liga Sprawiedliwości wg Snydera na pewno przeskoczyła sporo oczek w górę, względem tej z 2017 roku.
-
- Gaduła
- Posty: 257
- Rejestracja: 24 gru 2015, 17:06
- 8
- Podziękował: 408 razy
- Otrzymał podziękowania: 58 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
To nie tak, że mnie to w ogóle nie jara, bo z komiksami jestem za pan brat od półwiecza, a tymi mniej lub bardziej superbohaterskimi od dobrych 4 dekad. Po prostu cenię sobie dobrą fabułę i spójną akcję nawet w typowo rozrywkowych produkcjach, a w tych blockbusterach już dawno tego nie widziałem. Burton odwalił kawał dobrej roboty przy swoich adaptacjach gacka, Nolan tak samo, ale w obecnych ekranizacjach tego nie widzę i czekam na najnowszy film z Pattinsonem, bo po sukcesie genialnego "Jokera" wiążę z tym tytułem spore nadzieje. Nie wiem, może umarło we mnie "wewnętrzne dziecko" i nie potrafię już zawiesić niewiary wystarczająco wysoko, aby nie widzieć niedociągnięć i luk w scenariuszach, a może po prostu jestem starym pierdzielem i złośliwym tetrykiem i nie dla mnie tego typu filmidła? Tym niemniej rozumiem, że ktoś może mieć niezły hype na te kinowe przeboje, więc oddaję pole entuzjastom tychże
- ubi
- Gaduła
- Posty: 50
- Rejestracja: 27 gru 2015, 21:12
- 8
- Podziękował: 22 razy
- Otrzymał podziękowania: 35 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
"...od półwiecza..." jak to brzmi zaraz... mi już też za dużo nie brakuje ale póki co staram się zachowywać ile się da z dziecinności. Ale też mam swoje granice, Transformerów ani jednej części na razie nie potrafiłem obejrzeć. Na pewno do Supermana mam sentyment, bo był pierwszym superbohaterem, którego poznałem. Choć wracając do filmów z Reevem, jakieś 20 lat później, czułem trochę zażenowanie. Obecnie moim ulubionym jest Cavill w "Man of Steel" i tak sobie myślę, że chyba w dużej mierze dlatego, że Nolan był "ojcem chrzestnym" tego filmu. Podobno wcale się nie wtrącał, ale pewnie Zack Snyder czuł trochę smycz.
W te komiksowe klimaty staram się wciągać też córkę (10 lat) i nawet żonę. Oglądaliśmy razem trochę tych superbohaterskich filmów. Z Avengersów wszyscy zadowoleni. Także z Aquamana. Kiedy włączałem tę Ligę Sprawiedliwości były protesty, a jeszcze kolejne, kiedy zauważyły, że to ma 4 godziny trwać, ale jednak się spodobało i są nawet zawiedzione, że kontynuacji nie będzie. Odwrotnie było z tą nową Wonder Woman. Zaczęliśmy razem, po jakimś czasie córka do swojego pokoju poszła, żona też się czymś innym zajęła, widząc że sam mam ochotę przewijać, ale jakoś dotrwałem.
Jokera oglądałem tylko z żoną . Jak dla mnie, film taki sobie. Zupełnie niepotrzebnie do komiksów nawiązujący. Mógł po prostu opowiadać historię jakiegoś gościa, któremu ciężko się żyło, aż ześwirował. Już od dłuższego czasu denerwuje mnie ta moda na uczłowieczanie złoczyńców. Kiedy oglądam film lub czytam komiks i widzę jak ten dobry pierze po mordzie złego, to wolę czuć, że po prostu mu się należy, a nie zastanawiać się nad jego smutnym losem.
Jeszcze udało mi się żonę w Boysów wciągnąć. Uważam, że serial jest dużo lepszy niż komiks. Oboje czekamy na następne odcinki.
W te komiksowe klimaty staram się wciągać też córkę (10 lat) i nawet żonę. Oglądaliśmy razem trochę tych superbohaterskich filmów. Z Avengersów wszyscy zadowoleni. Także z Aquamana. Kiedy włączałem tę Ligę Sprawiedliwości były protesty, a jeszcze kolejne, kiedy zauważyły, że to ma 4 godziny trwać, ale jednak się spodobało i są nawet zawiedzione, że kontynuacji nie będzie. Odwrotnie było z tą nową Wonder Woman. Zaczęliśmy razem, po jakimś czasie córka do swojego pokoju poszła, żona też się czymś innym zajęła, widząc że sam mam ochotę przewijać, ale jakoś dotrwałem.
Jokera oglądałem tylko z żoną . Jak dla mnie, film taki sobie. Zupełnie niepotrzebnie do komiksów nawiązujący. Mógł po prostu opowiadać historię jakiegoś gościa, któremu ciężko się żyło, aż ześwirował. Już od dłuższego czasu denerwuje mnie ta moda na uczłowieczanie złoczyńców. Kiedy oglądam film lub czytam komiks i widzę jak ten dobry pierze po mordzie złego, to wolę czuć, że po prostu mu się należy, a nie zastanawiać się nad jego smutnym losem.
Jeszcze udało mi się żonę w Boysów wciągnąć. Uważam, że serial jest dużo lepszy niż komiks. Oboje czekamy na następne odcinki.
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Kino ma spore możliwości, ale musiałoby odejść od trzymania się historii i klimatów z komiksów. Po pierwsze to całkiem inne medium i często w wersji filmowej wychodzi sztucznie i płasko. Podobnie jest z adaptacjami gier. Superherosów głównego nurtu nie oglądam, nic do tej pory mnie skutecznie nie przyciągnęło. Próbowałem parę tytułów, ale nawet Batmany mnie odrzuciły. W sumie jedyne, co w całości oglądałem to Boysów. Czasem wkurzający, ale ogólnie dobrze się ogląda, mam nadzieję, że pojawi się kolejny sezon. Komiks słabszy, zwłaszcza rysunki odstraszają. Wiadomo, że Strażnicy są najlepszą pozycją.
Batman future, animacja, kiedyś mi się podobał.
Transformersi - widziałem wszystkie części, ale metodą przewijania, efekty specjalne są niezłe.
A komiksowe adaptacje? Sin city, Liga niezwykłych dżentelmenów, 300, Valerian...
Batman future, animacja, kiedyś mi się podobał.
Transformersi - widziałem wszystkie części, ale metodą przewijania, efekty specjalne są niezłe.
A komiksowe adaptacje? Sin city, Liga niezwykłych dżentelmenów, 300, Valerian...
- tymek
- Gaduła
- Posty: 455
- Rejestracja: 23 gru 2015, 17:59
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 136 razy
- Kontakt:
Re: Co ostatnio oglądałem...
Sin City jest przeniesieniem komiksu praktycznie kadr po kadrze na ekran.
Moim zdaniem to nie pasuje. Przypomina mi się scena, kiedy Marv, jadąc samochodem, częstuje jakiegoś bandziora asfaltem. W komiksie na nieruchomym kadrze to było piękne (jak miałem te 17-20 lat). Jak zobaczyłem tę scenę w filmie, to wyglądało tak dziwacznie, że... no nie pasowało. Kompletnie. Nie wszystko, co działa w komiksie, na stronach, działa w filmie. Dlatego jestem przeciwny przenoszeniu komiksów jeden do jednego. Oczywiście dopuszczam możliwość podejmowania takich prób, ale to, co widziałem, mnie nie zachęcało do dalszego seansu.
300 było fajne, ale to wciąż taki seans jednorazowy. Ale, co trzeba przyznać, THIS IS SPARTA dało wielkiego kopa (hehe) memom.
Ogólnie Gedinazgul piszesz o tym, że kino musiałoby odejść od trzymania się historii i klimatów z komiksów, a potem wymieniasz Sin City i 300...
Moim zdaniem to nie pasuje. Przypomina mi się scena, kiedy Marv, jadąc samochodem, częstuje jakiegoś bandziora asfaltem. W komiksie na nieruchomym kadrze to było piękne (jak miałem te 17-20 lat). Jak zobaczyłem tę scenę w filmie, to wyglądało tak dziwacznie, że... no nie pasowało. Kompletnie. Nie wszystko, co działa w komiksie, na stronach, działa w filmie. Dlatego jestem przeciwny przenoszeniu komiksów jeden do jednego. Oczywiście dopuszczam możliwość podejmowania takich prób, ale to, co widziałem, mnie nie zachęcało do dalszego seansu.
300 było fajne, ale to wciąż taki seans jednorazowy. Ale, co trzeba przyznać, THIS IS SPARTA dało wielkiego kopa (hehe) memom.
Ogólnie Gedinazgul piszesz o tym, że kino musiałoby odejść od trzymania się historii i klimatów z komiksów, a potem wymieniasz Sin City i 300...
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Hmm, wymieniłem je, bo je oglądałem. Nie oceniałem...tymek pisze:Ogólnie Gedinazgul piszesz o tym, że kino musiałoby odejść od trzymania się historii i klimatów z komiksów, a potem wymieniasz Sin City i 300...
Do nieudanych adaptacji dorzuciłbym też Asterixa - wersje animowaną i filmową. tu bardzo dobrze, moim zdaniem, widać różnicę w dynamice obu mediów. Nie wspominając o tym, że dobór aktorów do dubbingu w filmowej wersji był kiepski. (Topowe animacje mają świetne dubbingi, ale filmowe hity już nie)
- BuryWilk
- ADMINISTRATOR
- Posty: 764
- Rejestracja: 18 gru 2015, 16:49
- 8
- Podziękował: 61 razy
- Otrzymał podziękowania: 116 razy
- Kontakt:
Re: Co ostatnio oglądałem...
ubi:
Widziałem Twój post wcześniej i chciałem się do niego odnieść, ale czasem bywam zbyt zmęczony, by dłużej odpowiedzieć w danym temacie, a potem mi to potrafi umknąć.
No, ale teraz widzę, że dyskusja już jest To też się przyłączę i do tematów przedmówców
Co do "Ligi Sprawiedliwości" Zacka Snydera to jeszcze nie oglądałem, ale mam to na uwadze. Oglądałem w swoim czasie tą kinową wersję Ligi. i szczerze mówiąc ogromne rozczarowanie. Skakali z wątku na wątek, jakieś to było nieco dziwaczne. Może sceny z powrotu Supermana i jak go najpierw muszą powstrzymać i "otrzeźwić" były dobre. Dopiero później się dowiedziałem, że Snyder najpierw reżyserował ten film, a potem mu wiele scen powycinali i pozmieniali. Dlatego może i dobrze, że istnieje też druga wersja filmu. Choć powiem szczerze, że pierwszy raz chyba w filmach pojawiła się taka sytuacja- ta sama produkcja, z tymi samymi aktorami, ale z różnymi scenami w dwóch wersjach. Na pewno tą drugą zobaczę, ale zazwyczaj, jak film trwa ponad 2 godziny (a w tym wypadku ponad 3), to albo muszę mieć jednocześnie nastrój, czas i chęć, albo oglądam na raty. Tak samo jak filmy Bollywood, jak dosłownie raz na kilka lat mam ochotę na coś takiego (w sumie tam w większości conajmniej 3 godziny filmu to standard )
No i problemem w filmach na podstawie historii superbohaterskich jest wyrównanie akcji i fabuły. Fabuła ma mieć sens, być zrozumiała (co nie znaczy przewidywalna), a akcji ma być tyle, by widza wciągnąć, ale nie przytłoczyć. Ostatnio mam wrażenie, że w większości amerykańskich produkcji z akcją jest miejscami tak, że można się poczuć jak w samochodzie wyścigowym, który gdzieś pędzi i ktoś w nim jedzie, a obok ktoś inny też pędzi, ale kto, gdzie, dlaczego i po co, to czasem umyka. Po prostu jest miejscami przeładowanie efektów specjalnych i nadmiaru formy nad treścią. W filmach superbohaterskich na podstawie komiksu wyjątkowo o to łatwo. Tak właśnie odebrałem tą kinową wersję Ligi. Zobaczymy, jak będzie z tą Snydera, może to będzie mieć nieco więcej sensu.
Co do Wonder Woman mam dokładnie przeciwne zdanie. Tak się składa, że stosunkowo niedawno obejrzałem właśnie ten film "Wonder Woman 1984". Może to przez sentyment do Diany, jako postaci, ale uważam, że film dość pomysłowo zrobiony. Dość nietypowy rozwój Cheetah, której początkowo nikt nie chce na kawę zapraszać, ale jest sympatyczna, a staje się silna z mocami ale "zimną zdzirą" (co jej nawet Diana wytyka- może nie tymi słowami, ale że zyskała siłę kosztem swojego człowieczeństwa). Samo miotanie się Diany - jej życzenie sprowadza jej ukochanego, jedynego mężczyznę, którego kochała, z powrotem do życia, choć w innym ciele. Czy nie ma prawa do szczęścia? Ale co, jeśli kosztem jest życie tego innego człowieka, którego ciało Steve Trevor posiadł i sam los świata? Też przesłanie co by było gdyby spełniały się wszystkie życzenia, jakie każdy by miał- tak naprawdę dla świata to mógłby być koszmar. Jeszcze pokazanie syna Maxa Lorda i to, jak Max na końcu musi wybierać i zdaje sobie sprawę, że mógł w pogoni za władzą i potęgą stracić syna, którego mimo wszystko kochał i który był jedyną osobą, jaka szczerze jego kochała. Moim zdaniem bardzo dobry wątek. Chociaż, co do Maxa Lorda, to jednak początkowo można się doczepić. Zarówno w komiksach, jak i w serialu "Supergirl" przedstawiono go jako inteligentnego manipulatora. A tu mamy takiego telewizyjnego showmana, który spełnia życzenia, po tym jak sobie kamyczek ukradł. Mimo tego jednak, jak mówiłem, WW 1984 mi się podobało, tak samo jak pierwsza ekranizacja dziejąca się w czasie I wojny światowej (trochę nietypowa, ale miała klimat).
Jeśli chodzi o ekranizacje filmowe komiksów, to zawsze jest to pewien wybór pomiędzy trzymaniem się wiernie scenariusza i postaci (co czasem właśnie w filmie nie zawsze wychodzi), a innym rozwojem i nieco życiem postaci (co też często jest obarczone ryzykiem, że fanom to będzie zgrzytać z pierwowzorem komiksowym). Postacie superbohaterskie to w ogóle specyficzny świat. Co ujdzie w komiksie, czasem nie zawsze dobrze wychodzi na ekranie. Czasem jest to pomysłowe, ciekawie przedstawione wątki, a czasem wychodzi parodia komiksu, albo w ogóle film jest tak zrobiony, że budzi uśmiech, jeśli nie nudzi.
Asterix- to w ogóle jest specyfika, bo jest to komiks humorystyczny w czasach teoretycznie historycznych. Też się zgadzam, że wersje filmowe z Depardieu nie oddaje komiksów i miejscami są udziwnione, ale miejscami można się ich oglądaniem mniej lub bardziej bawić. Natomiast animacja to osobna sprawa- bardzo ładnie oddane rysunki komiksowe, ale nie ma tego samego klimatu, co komiksy - i pod tym względem zgadzam się z Geginazgulem.
Widziałem Twój post wcześniej i chciałem się do niego odnieść, ale czasem bywam zbyt zmęczony, by dłużej odpowiedzieć w danym temacie, a potem mi to potrafi umknąć.
No, ale teraz widzę, że dyskusja już jest To też się przyłączę i do tematów przedmówców
Co do "Ligi Sprawiedliwości" Zacka Snydera to jeszcze nie oglądałem, ale mam to na uwadze. Oglądałem w swoim czasie tą kinową wersję Ligi. i szczerze mówiąc ogromne rozczarowanie. Skakali z wątku na wątek, jakieś to było nieco dziwaczne. Może sceny z powrotu Supermana i jak go najpierw muszą powstrzymać i "otrzeźwić" były dobre. Dopiero później się dowiedziałem, że Snyder najpierw reżyserował ten film, a potem mu wiele scen powycinali i pozmieniali. Dlatego może i dobrze, że istnieje też druga wersja filmu. Choć powiem szczerze, że pierwszy raz chyba w filmach pojawiła się taka sytuacja- ta sama produkcja, z tymi samymi aktorami, ale z różnymi scenami w dwóch wersjach. Na pewno tą drugą zobaczę, ale zazwyczaj, jak film trwa ponad 2 godziny (a w tym wypadku ponad 3), to albo muszę mieć jednocześnie nastrój, czas i chęć, albo oglądam na raty. Tak samo jak filmy Bollywood, jak dosłownie raz na kilka lat mam ochotę na coś takiego (w sumie tam w większości conajmniej 3 godziny filmu to standard )
No i problemem w filmach na podstawie historii superbohaterskich jest wyrównanie akcji i fabuły. Fabuła ma mieć sens, być zrozumiała (co nie znaczy przewidywalna), a akcji ma być tyle, by widza wciągnąć, ale nie przytłoczyć. Ostatnio mam wrażenie, że w większości amerykańskich produkcji z akcją jest miejscami tak, że można się poczuć jak w samochodzie wyścigowym, który gdzieś pędzi i ktoś w nim jedzie, a obok ktoś inny też pędzi, ale kto, gdzie, dlaczego i po co, to czasem umyka. Po prostu jest miejscami przeładowanie efektów specjalnych i nadmiaru formy nad treścią. W filmach superbohaterskich na podstawie komiksu wyjątkowo o to łatwo. Tak właśnie odebrałem tą kinową wersję Ligi. Zobaczymy, jak będzie z tą Snydera, może to będzie mieć nieco więcej sensu.
Co do Wonder Woman mam dokładnie przeciwne zdanie. Tak się składa, że stosunkowo niedawno obejrzałem właśnie ten film "Wonder Woman 1984". Może to przez sentyment do Diany, jako postaci, ale uważam, że film dość pomysłowo zrobiony. Dość nietypowy rozwój Cheetah, której początkowo nikt nie chce na kawę zapraszać, ale jest sympatyczna, a staje się silna z mocami ale "zimną zdzirą" (co jej nawet Diana wytyka- może nie tymi słowami, ale że zyskała siłę kosztem swojego człowieczeństwa). Samo miotanie się Diany - jej życzenie sprowadza jej ukochanego, jedynego mężczyznę, którego kochała, z powrotem do życia, choć w innym ciele. Czy nie ma prawa do szczęścia? Ale co, jeśli kosztem jest życie tego innego człowieka, którego ciało Steve Trevor posiadł i sam los świata? Też przesłanie co by było gdyby spełniały się wszystkie życzenia, jakie każdy by miał- tak naprawdę dla świata to mógłby być koszmar. Jeszcze pokazanie syna Maxa Lorda i to, jak Max na końcu musi wybierać i zdaje sobie sprawę, że mógł w pogoni za władzą i potęgą stracić syna, którego mimo wszystko kochał i który był jedyną osobą, jaka szczerze jego kochała. Moim zdaniem bardzo dobry wątek. Chociaż, co do Maxa Lorda, to jednak początkowo można się doczepić. Zarówno w komiksach, jak i w serialu "Supergirl" przedstawiono go jako inteligentnego manipulatora. A tu mamy takiego telewizyjnego showmana, który spełnia życzenia, po tym jak sobie kamyczek ukradł. Mimo tego jednak, jak mówiłem, WW 1984 mi się podobało, tak samo jak pierwsza ekranizacja dziejąca się w czasie I wojny światowej (trochę nietypowa, ale miała klimat).
Jeśli chodzi o ekranizacje filmowe komiksów, to zawsze jest to pewien wybór pomiędzy trzymaniem się wiernie scenariusza i postaci (co czasem właśnie w filmie nie zawsze wychodzi), a innym rozwojem i nieco życiem postaci (co też często jest obarczone ryzykiem, że fanom to będzie zgrzytać z pierwowzorem komiksowym). Postacie superbohaterskie to w ogóle specyficzny świat. Co ujdzie w komiksie, czasem nie zawsze dobrze wychodzi na ekranie. Czasem jest to pomysłowe, ciekawie przedstawione wątki, a czasem wychodzi parodia komiksu, albo w ogóle film jest tak zrobiony, że budzi uśmiech, jeśli nie nudzi.
Asterix- to w ogóle jest specyfika, bo jest to komiks humorystyczny w czasach teoretycznie historycznych. Też się zgadzam, że wersje filmowe z Depardieu nie oddaje komiksów i miejscami są udziwnione, ale miejscami można się ich oglądaniem mniej lub bardziej bawić. Natomiast animacja to osobna sprawa- bardzo ładnie oddane rysunki komiksowe, ale nie ma tego samego klimatu, co komiksy - i pod tym względem zgadzam się z Geginazgulem.
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Krótka animacja znanego nam autora wielu ambitnych, dobrych i nagradzanych komiksów.