Co ostatnio oglądałem...
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Nie tyle co film jest dobry... cóż ja lubię takie niejednoznaczne charaktery jak Abrax, jak się popatrzy dlaczego taki był to wiele temu filmowi dodaje. Zwyczajnie nie jest ot czarno-biała postać, sztuczna do przesady. O tak, trzyma pozę, ale ta poza wyraźnie czemuś służy to widać już po niedrugim czasie. Na kino na takie filmy szkoda kasy, wystarczyło spojrzeć, kto tam grał poza nim. Szkoda, że poza tą postacią film położony i jeszcze może żartem z amerykańskiej biurokracji. A gostek potrafił wyraziście zagrać, pewnie spor czerpał odtwórca Ramsay'a Boltona. Z tą różnicą, że o Abraxie nie można powiedzieć, ze jest złym charakterem. Niestety film jest mieszanką prostej koemdii made i n superhero z jednym psychologicznym i głębokim wątkiem.
Jedynie on kochał swoją matkę. Kurde postać jak z klasycznych opowieści, szekspirowska.
- Akira
- Gaduła
- Posty: 184
- Rejestracja: 24 lut 2016, 22:53
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 53 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu na filmy, ale dziś po przeczytaniu dwóch krańcowych opinii na temat tego filmu... zaciekawiliście mnie i zobaczę jak mi się spodoba
"Would you kindly...?" https://www.youtube.com/user/AkiraPoland - codziennie gameplaye i streaming online
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Co do Jupiter : intronizacja to:
Trzeba wziąć poprawkę patrząc na postacie rodu to, że oni żyją 20000 lat lub dłużej i czas odcisnął na nich swoje piętno. Są zmanierowani, spaczeni i wynaturzeni władzą, władzą w rozmiarze dla nas ogromną z władzą podobną do tej średniowiecznej. Nie patrzą na podwładnych, gdyż kontakt ich zwyczajnie mierzi, niższy stan... coś nieczystego ,co kala jak potrzebne narzędzie. Walka o władzę, zakulisowe działania, a sporo było już trupów, niszczą. Matka rodu miała już tego dosyć i "chciała odejść", zakończyć to. Tak naprawdę Abrax jako jedyny ja kochał i zrobił to z miłości, a nie dla władzy. Warto też zwrócić uwagę, że Abrax nie przejawia stanu pośredniego... albo wystudiowane, choć już tak wpojone, że "naturalne" "opanowanie' lub gniew graniczący z szalem, który można jedynie odczuć przez głos i czyny. Jakby wyłamywał się roli, dalej istnieje pozór. Jest jeszcze kilka ciekawych aspektów, ale chyba nie ma sensu się aż tak rozpisywać...
Co do reszty filmu to dno i wodorosty z paroma śmiesznymi scenami, jedną niezłą z biurokracją "amerykańską". Kiepska Jupiter i drętwy jak kołek, prawdziwa tragedia pan latający bucik, Thor
Trzeba wziąć poprawkę patrząc na postacie rodu to, że oni żyją 20000 lat lub dłużej i czas odcisnął na nich swoje piętno. Są zmanierowani, spaczeni i wynaturzeni władzą, władzą w rozmiarze dla nas ogromną z władzą podobną do tej średniowiecznej. Nie patrzą na podwładnych, gdyż kontakt ich zwyczajnie mierzi, niższy stan... coś nieczystego ,co kala jak potrzebne narzędzie. Walka o władzę, zakulisowe działania, a sporo było już trupów, niszczą. Matka rodu miała już tego dosyć i "chciała odejść", zakończyć to. Tak naprawdę Abrax jako jedyny ja kochał i zrobił to z miłości, a nie dla władzy. Warto też zwrócić uwagę, że Abrax nie przejawia stanu pośredniego... albo wystudiowane, choć już tak wpojone, że "naturalne" "opanowanie' lub gniew graniczący z szalem, który można jedynie odczuć przez głos i czyny. Jakby wyłamywał się roli, dalej istnieje pozór. Jest jeszcze kilka ciekawych aspektów, ale chyba nie ma sensu się aż tak rozpisywać...
Co do reszty filmu to dno i wodorosty z paroma śmiesznymi scenami, jedną niezłą z biurokracją "amerykańską". Kiepska Jupiter i drętwy jak kołek, prawdziwa tragedia pan latający bucik, Thor
-
- Gaduła
- Posty: 257
- Rejestracja: 24 gru 2015, 17:06
- 8
- Podziękował: 408 razy
- Otrzymał podziękowania: 58 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
a ja polecam dwa filmy w których fantastyki jak na lekarstwo ale oba prezentują się fantastycznie dobrze: "Triple 9" z młodym Affleckiem, Harrelsonem i Kate Winslet w roli jakiej jeszcze chyba nie widzieliśmy oraz najnowszy film od braci Coen "Hail, Caesar!" - znakomita satyra na "Fabrykę snów" w jej najlepszych latach no i kapitalna gra aktorska Clooneya, Brolina, Johansson nawet w epizodycznych rólkach... szczerze polecam!
- GEDiNAZGUL
- MODERATOR
- Posty: 705
- Rejestracja: 19 gru 2015, 18:43
- 8
- Podziękował: 375 razy
- Otrzymał podziękowania: 374 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Kolejny raz oglądałem "Ostatnie kuszenie Chrystusa". Świetny komiks i nie trzeba być wierzącym, by docenić to dzieło. Ba, nawet może być ciut ciężej, o ile nie rusza się mózgownicą i nie oglądnie. Film zdecydowanie pogłębia wiarę po oglądnięciu, a ta nie musi wiązać się z klapkami na oczach. Dylematy, wybór drogi, walka z samym sobą, zagubienie i poświęcenie... to ostatnie widać doskonale, zwłaszcza na samym końcu filmu. Nie jest to film kontrowersyjny w ogólnym znaczeniu, nie należy się tak do niego nastawiać. Tak, nie jest wg. ewangelii, historia odbiega od tej znanej z NT, ale to nie jest film, że tak to określę "biograficzny" ani też fantastyczny. Sednem jest człowiek i miłość. Warto zobaczyć, by samemu ocenić...
- Akira
- Gaduła
- Posty: 184
- Rejestracja: 24 lut 2016, 22:53
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 53 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Wykupiłem subskrypcję Netflixa i... latam po serialach. Ostatnio oglądałem stand-upy. Polecam ten ostatni Jeffa Dunhama. Dość nietypowy bo jest to przegląd niektórych tekstów specjalnie napisanych pod niektóre kraje. Ale i tak świetny. Lepszy moim zdaniem od tego świątecznego wydania. Z seriali to oglądałęm Wyspa totalnej Porażki. Parodia - animowany serial - wszelkiego rodzaju big brother'ów. Fajnie i miło się ogląda. Drugi sezon Plan totalnej Porażki już słabszy. W planach MArco Polo - serial - i Rycerze Sidonii - anime. Polecam sidoniie jako anime jak i mangę!
"Would you kindly...?" https://www.youtube.com/user/AkiraPoland - codziennie gameplaye i streaming online
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
- Akira
- Gaduła
- Posty: 184
- Rejestracja: 24 lut 2016, 22:53
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 53 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Cienko przędzie ten temat, oj cienko. Ale ja go rozruszam. Zatem zacznijmy od tego że obecnie oglądam dwa seriale na raz. Pierwszy to: Marco Polo. świetny serial kostiumowy, dziejących się w czasach około 1280-1300 roku. MArco trafia na dwór Hana (mongoła) i... nie spoilerując takie tam się dzieją. Akcji raczej mało, albo rzekłbym prawie w ogóle nie ma. Dużo spiskowania i wymiany zdań. Więc serial raczej nie każdemu przypadnie. Jak dla mnie bardzo dobry, i polecam obejrzeć, ale z jednym zastrzeżeniem. Aby nie zrazić się do niego, oglądać tylko 1 odcinek na jakiś czas, inaczej możemy się poczuć znudzeni. Drugi serial to House of Card. Serial o życiu kongresmana w USA w Waszyngtonie. O tym jak próbuje utrzymać się przy władzy i jego brudnych zagrywkach. Coś czego nienawidzę ze wszystkich sił! A jednak... serial strasznie mnie wciągnął. Tu też nie uświadczy się akcji, tylko dużo kombinowania, politykowania i kłamstw. Jestem przy końcówce sezonu pierwszego, i robi się ciekawie, ale chce dokończyć Marco i zabiorę się za kolejny sezon. Z seriali toto. Ze stand-upów polecam obejrzane już kilka razy: fluffy The Movie, Jeff Dunham all over the World, John Mulaney The comeback Kid oraz bill Cosby FAr From Finished. Komicy którzy robią tak zwane "czyste" stand-upy. Bez rzucania mięsem, wspominania o niektórych naszych częściach ciała i ogólnie bycia wulgarnym - wiecie o co chodzi.Z filmów? The bugs bunny The road runner Movie. I tego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. thats all folks!
"Would you kindly...?" https://www.youtube.com/user/AkiraPoland - codziennie gameplaye i streaming online
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
- Akira
- Gaduła
- Posty: 184
- Rejestracja: 24 lut 2016, 22:53
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 53 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
Post może zawierać mikroskopijne ilości spoilerów. Osoby posiadające alergię na stwierdzenie rzeczy oczywistych np. że w filmie Deadpoola występuje... Deadpool, mogą to uznać za spoiler i lepiej niech tego nie czytają.
Deadpool Napisze o nim krótko, i od razu żebym nie został źle zrozumiany napiszę: świetny film, podobał mi się, obejrzę go ponownie, uśmiałem się przy nim. Ale! ... strasznie nierówny. Dlaczego? Bo tam gdzie jest Deadpool, jest śmiesznie i fajnie.Tam gdzie jest Wade (przed powstaniem Deadpoolem) i reszta? Gra aktorska albo kuleje, albo jest po prostu nudno. Wątek miłosny oraz wepchnięcie Collosusa i tej drugiej X-Menki? Nie najlepszy pomysł. Wygląda to tak jakby po prostu tym byli aby ktoś musiał mu przeszkodzić w "czymś". Ale czy warto obejrzeć film? No ba! Warto!!
Moja ocena 7/10 i znaczek Deadpoola.
Deadpool Napisze o nim krótko, i od razu żebym nie został źle zrozumiany napiszę: świetny film, podobał mi się, obejrzę go ponownie, uśmiałem się przy nim. Ale! ... strasznie nierówny. Dlaczego? Bo tam gdzie jest Deadpool, jest śmiesznie i fajnie.Tam gdzie jest Wade (przed powstaniem Deadpoolem) i reszta? Gra aktorska albo kuleje, albo jest po prostu nudno. Wątek miłosny oraz wepchnięcie Collosusa i tej drugiej X-Menki? Nie najlepszy pomysł. Wygląda to tak jakby po prostu tym byli aby ktoś musiał mu przeszkodzić w "czymś". Ale czy warto obejrzeć film? No ba! Warto!!
Moja ocena 7/10 i znaczek Deadpoola.
"Would you kindly...?" https://www.youtube.com/user/AkiraPoland - codziennie gameplaye i streaming online
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
- BuryWilk
- ADMINISTRATOR
- Posty: 764
- Rejestracja: 18 gru 2015, 16:49
- 8
- Podziękował: 61 razy
- Otrzymał podziękowania: 116 razy
- Kontakt:
Re: Co ostatnio oglądałem...
To może też się włączę do tematu i trochę się rozpiszę
Lubię czasem oglądać stare filmy. Bardzo często ich scenariusze i sposoby wykonania biją na głowę wiele filmów współczesnych, które mają może lepsze efekty specjalne, ale już scenariusz, gra aktorka, niestety są znacznie gorsze.
I tak ostatnio oglądnąłem "Świadek oskarżenia" z Marleną Dietrich. Jest to opowieść o procesie sprzedawcy trzepaczek kuchennych, który zaczął się spotykać ze starszą od siebie kobietą- bogatą wdową, która zostaje zamordowana, ale zostawia mu w spadku pokaźny majątek. Oskarżony miał krew na kurtce po wydarzeniach, a gosposia twierdzi, że przed morderstwem słyszała w salonie męski głos, przed znalezieniem swojej pani martwej, a tylko on tam przychodził. Jest motyw (pieniądze, spadek), brak alibi, podejrzana krew na kurtce i zeznania gosposi. Sprawa jest jasna- to morderca. Ale oskarżony nie przyznaje się do winy, twierdzi, że skaleczył się w rękę i stąd ta krew i do domu wrócił przed popełnieniem zbrodni, co może potwierdzić jego żona. Szanowany, ale stary, schorowany adwokat- sir Roberts, na którego wszyscy chuchają, początkowo chce tylko doradzić w tej sprawie, zaczyna go ona jednak interesować i ją przejmuje coraz bardziej będąc pewnym, że oskarżony jest niewinny. Problem, że żona oskarżonego - Kristine- daje mecenasowi jasno do zrozumienia, że wcale nie kocha swego męża i była z nim tylko z wdzięczności, że jako żołnierz brytyjski zabrał ją ze spustoszonych po wojnie Niemiec, a tak naprawdę... wciąż jest żoną innego mężczyzny. Adwokat postanawia nie wykorzystywać jej zeznań, tym bardziej, że alibi jakie żona może zapewnić mężowi, niekoniecznie może być uznane za prawdziwe. Dochodzi do rozprawy sądowej, która ciągnie się przez większą część filmów i naprawdę wciąga. Punktem zwrotnym jest, gdy prokurator powołuje na świadka oskarżenia... żonę oskarżonego, a ta twierdzi, że mąż wrócił zakrawiony po godzinie morderstwa, a nie w czasie niej. Jej zeznania do reszty pogrążają jej męża, a adwokat, wykorzystując całą swą wiedzę i talent, musi się zastanowić jak wszystko rozegrać i jakie pytania zadać, by prawda wyszła na jaw. A jak się okazuje sam pada ofiarą potężnej intrygi...
Film początkowo przypomina coś w rodzaju mieszanki lekkiej komedii i filmu obyczajowego- schorowany adwokat, który po cichu pali cygara, a na którego wszyscy, a zwłaszcza jego pielęgniarka chuchają i dmuchają, oskarżony, który opowiada o swojej relacji z bogatą wdową i jak w sektorze brytyjskim okupowanych po II wojnie światowej Niemiec poznał Kristine. Gdyby tak było przez całość filmu, to możnaby się nawet zacząć nudzić. Ale gdy się ścierpi jakieś 20 początkowych minut, z chwilą gdy akcja wkracza na salę sądową, film staje się coraz bardziej rewelacyjny. Emocje, starcie adwokata z prokuratorem i przemyślenia tego pierwszego i cały czas pytanie, gdzie leży prawda. Ogląda się to z wielkim zainteresowaniem. Sama słynna aktorka czasów międzywojennych ciekawie gra bezwzględną żonę mającą własne plany, ale i tak schodzi w tle w porównaniu z genialnie zagraną rolą mecenasa. Przebieg procesu zaskakuje, ale zakończenie filmu zwala z nóg. Trudno coś takiego przewidzieć.
Jak więc macie ochotę na kryminał w dobrym starym stylu, to ten mogę serdecznie polecić.
Dla odmiany z nowości oglądnąłem też ostatnio "Gwiezdne Wojny VII Przebudzenie mocy". No i cóż... Jest efektywnie, ale miejscami jak dla mnie zbyt efekciarsko, ciekawie dla oka, postacie bohaterów ujdą, ale...
Dla jasności, oglądnąłem dotąd wszystkie części Gwiezdnych Wojen i mam wrażenie, że im później dany film z tego cyklu był tworzony, tym więcej efekciarskości, a trochę mniej efektywności. Ale każdy film robiony przez Lucasa jeszcze się trzymał. A tu naprawdę mam wrażenie, że mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią.
Złe imperium zostało zastąpione przez Najwyższy Porządek, który przypomina faszyzm. Gdzieś tam istnieje Nowa Republika, ale poza tym, że wspiera rebeliantów na terenie Najwyższego Porządku nie robi nic i poza jedną sceną jej nie widać na ekranie. Luke Skywalker zniknął po tym, jak trenował nowych Jedi, przytłoczony i zrezygnowany tym, jak syn Hana Solo i Leii Kylo Ren przeszedł na ciemną stronę i dopuścił się masakry nowych adeptów. Ale wszyscy Luka szukają. Jednym z głównych bohaterów jest były żołnierz Najwyższego Porządku Finn, który postanowił ratować pilota rebeliantów i nie być narzędziem opresji. Pilot posiadał mapę gdzie może być Luke, ale przekazał ją robotowi na pustynnej planecie, który dostaje się pod opiekę złodziejki złomu dość niezależnej Rey. Finn i pilot rozbijają się na tej planecie, ale statek się rozpada i pilot (jak się wydaje) ginie. Finn teraz musi odzyskać mapę od robota, co oznacza spotkanie z Rey i oddać ją rebeliantom lub agentom Republiki. Oczywiście próbuje im przeszkodzić Najwyższy Porządek z Kylo Renem, który czci pamięć swego dziadka Darth Vadera... A Najwyższy Porządek ma nową broń, przy której Gwiazda Śmierci to drobnostka... Ale szczęśliwie dla siebie Finn i Rey wpadają na Hana Solo i Chewbacę, przez co nie są sami... Nie wiedzą też, że w nich obu budzi się wezwanie mocy...
Można powiedzieć, że z jednej strony plus dla twórców, że po wydarzeniach z wszystkich poprzednich części starali się stworzyć nowych bohaterów i akcje po wydarzeniach z "Powrotu Jedi". Co ciekawe Kylo Ren nie jest kopią Darth Vadera- ma bardziej chwiejną osobowość, chce być po stronie mroku, ale się waha i obwinia Hana Solo, że go porzucił. Poszukiwania Luka miejscami ciekawe, choć też chaotyczne. Nowy robocik budzi uśmiech. Chewbacca jako jedyny, który się przez lata nie zmienił. Rey, w której budzi się moc, a jednocześnie nie chce tego, bo to odkopuje w niej wspomnienia jak straciła rodziców- jest jednym z ciekawszych wątków.
A jednak niestety minusów jest więcej...
Sam Kylo Ren nie rządzi Najwyższym Porządkiem- oddaje hołd tajemniczemu "wodzowi", a jego generałowie potrafią mu się sprzeciwić i nie do końca chętnie wykonują jego rozkazy. Faszystowskie państwo ma armie wyglądającą jak armia imperium, bo ją od niego przejęła, ale nie ma w niej klonów, choć są wspomniani, że istnieją. Nie prościej było ich wziąć, niż trenować ludzi, którzy jak Finn mogą im się zbuntować? Kylo zrobił masakrę jako uczeń Luka i ten drugi się poddał i uciekł na całe lata. Jakoś wierzyć się nie chce, jak się pamięta poprzednie części. Poza tym gdzie są Jedi? Kylo zabił ich wszystkich? Tego nie wyjaśniono. Właściwie dlaczego, jeśli wszyscy wiedzą, że Luke się poddał, to Najwyższy Porządek tak bardzo chce go dopaść? Jako ostatniego Jedi? To też nie wyjaśniono- Republika chce odnaleźć Luka, więc chce tego Najwyższy Porządek i to ma być jedyna logika. W ogóle nie widzimy na ekranie funkcjonowania Republiki. Czyli co, tyle o nią walczono, a teraz sobie istnieje gdzieś tam i niewiele o niej wiadomo? Flota Republiki pojawia się dopiero przy końcu, jak nie ma wyboru tylko jednak wejść w konfrontacje z Najwyższym Porządkiem.
Ma się wrażenie oglądając część filmu, że widzi się powtórkę zwłaszcza z "Nowej Nadziei", ale w trochę gorszej formie. Na przykład scena, gdy Finn i Rey stają przeciw Kylo, znowu bardziej efekciarska... Jak Finn wziął do ręki miecz świetlny i zamachnął się na Kylo, to sądząc po postawie tego ostatniego miało się wrażenie, że zaraz powie "Waszmość machasz tym mieczem, jak cepem", ale nie, przecież dawny zwykły żołnierz, który nie miał w ręku miecza na pewno da radę kilka razy zamachnąć się na ucznia Luka Skywalkera. Rey ze świetlnym mieczem była bardziej wyrazista i szczerze mówiąc to było wręcz nieco idiotyczne (Finn był jednak żołnierzem mimo wszystko). Ok, w niej przepływ mocy był silniejszy, ale Kylo był uczniem Luka, a ona złodziejką złomu- zaś jest pokazane, jak walczą jak równi sobie- gdzie ona się tego nauczyła? Ok, wcześniej na pustynnej planecie widać, że umie walczyć, ale jednak walka na takie miecze, to coś innego. W innych filmach Luke uczył się przynajmniej od Yody, zanim zaczął tym mieczem porządnie wymachiwać, a tu dziewczyna bez treningu, mająca tylko siłę woli walczy jak równa z jedynym mistrzem ciemnej strony. Może bym przymknął na to oko, gdyby nie to, że takich błędów w scenariuszu widzę więcej.
No i relacje Rey i Finna. Przez cały film widać, jak z poziomu ledwie siebie tolerowania i nie do końca ufania sobie zaczynają rozwijać koleżeństwo i współpracę, ale nie powiedziałbym, że wiele więcej. Po czym w pewnym momencie Finn nagle zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć. Ech, uderzyło go jak gromem, czy co? W filmie romantycznym może by to wyszło, ale tu jakoś w ogóle wcześniej nie było jakiś znaków o tym świadczących.
Pomysł z "czymś większym i straszniejszym" od Gwiazdy Śmierci, to jak dla mnie znowu kontynuowanie tego co było, tylko ma być "większe".
Starzy bohaterowie jako ciągłość filmu. Leia jako generał sił Republiki do mnie nie przemawia. Roboty znane z poprzednich części są o wiele lepsze, choć jest to bardziej ich występ gościnny. Jedynie jak już wspomniałem Chewbacca i sam Han ciekawie się prezentują, choć ten ostatni trochę zaskakuje. Wydawało się, że po poprzednich częściach nabrał trochę idealizmu, a tu znowu wraca do roli przemytnika, syna gdzieś tam sobie porzucił (i nic dziwnego, że Kylo przeszedł na ciemną stronę i na tatusia łowcę przygód jest nieźle wkurzony!), jak spotyka Leię niby za nią tęsknił, ale co tam przygoda przez te wszystkie lata była ważniejsza- no ludzie, to się do końca kupy nie trzyma po poprzednich częściach! Na plus powiem, że rewelacyjną sceną jest spotkanie Hana z Kylo, którego tu nie opowiem, bo może niektórzy będą chcieli to zobaczyć, a jeszcze nie oglądali.
Zakończenie jest otwarte, czyli jeszcze będzie do tego nawiązanie. Ale mimo wszystko te Gwiezdne Wojny to już nie to, co było. Można obejrzeć i film ma pewne plusy i nie jest zły, ale jeśli szuka się czegoś więcej niż efektów specjalnych, to jednak na kolana ten film nie rzuca i ma się czasami wrażenie, że się ogląda powtórkę pewnych wydarzeń.
Lubię czasem oglądać stare filmy. Bardzo często ich scenariusze i sposoby wykonania biją na głowę wiele filmów współczesnych, które mają może lepsze efekty specjalne, ale już scenariusz, gra aktorka, niestety są znacznie gorsze.
I tak ostatnio oglądnąłem "Świadek oskarżenia" z Marleną Dietrich. Jest to opowieść o procesie sprzedawcy trzepaczek kuchennych, który zaczął się spotykać ze starszą od siebie kobietą- bogatą wdową, która zostaje zamordowana, ale zostawia mu w spadku pokaźny majątek. Oskarżony miał krew na kurtce po wydarzeniach, a gosposia twierdzi, że przed morderstwem słyszała w salonie męski głos, przed znalezieniem swojej pani martwej, a tylko on tam przychodził. Jest motyw (pieniądze, spadek), brak alibi, podejrzana krew na kurtce i zeznania gosposi. Sprawa jest jasna- to morderca. Ale oskarżony nie przyznaje się do winy, twierdzi, że skaleczył się w rękę i stąd ta krew i do domu wrócił przed popełnieniem zbrodni, co może potwierdzić jego żona. Szanowany, ale stary, schorowany adwokat- sir Roberts, na którego wszyscy chuchają, początkowo chce tylko doradzić w tej sprawie, zaczyna go ona jednak interesować i ją przejmuje coraz bardziej będąc pewnym, że oskarżony jest niewinny. Problem, że żona oskarżonego - Kristine- daje mecenasowi jasno do zrozumienia, że wcale nie kocha swego męża i była z nim tylko z wdzięczności, że jako żołnierz brytyjski zabrał ją ze spustoszonych po wojnie Niemiec, a tak naprawdę... wciąż jest żoną innego mężczyzny. Adwokat postanawia nie wykorzystywać jej zeznań, tym bardziej, że alibi jakie żona może zapewnić mężowi, niekoniecznie może być uznane za prawdziwe. Dochodzi do rozprawy sądowej, która ciągnie się przez większą część filmów i naprawdę wciąga. Punktem zwrotnym jest, gdy prokurator powołuje na świadka oskarżenia... żonę oskarżonego, a ta twierdzi, że mąż wrócił zakrawiony po godzinie morderstwa, a nie w czasie niej. Jej zeznania do reszty pogrążają jej męża, a adwokat, wykorzystując całą swą wiedzę i talent, musi się zastanowić jak wszystko rozegrać i jakie pytania zadać, by prawda wyszła na jaw. A jak się okazuje sam pada ofiarą potężnej intrygi...
Film początkowo przypomina coś w rodzaju mieszanki lekkiej komedii i filmu obyczajowego- schorowany adwokat, który po cichu pali cygara, a na którego wszyscy, a zwłaszcza jego pielęgniarka chuchają i dmuchają, oskarżony, który opowiada o swojej relacji z bogatą wdową i jak w sektorze brytyjskim okupowanych po II wojnie światowej Niemiec poznał Kristine. Gdyby tak było przez całość filmu, to możnaby się nawet zacząć nudzić. Ale gdy się ścierpi jakieś 20 początkowych minut, z chwilą gdy akcja wkracza na salę sądową, film staje się coraz bardziej rewelacyjny. Emocje, starcie adwokata z prokuratorem i przemyślenia tego pierwszego i cały czas pytanie, gdzie leży prawda. Ogląda się to z wielkim zainteresowaniem. Sama słynna aktorka czasów międzywojennych ciekawie gra bezwzględną żonę mającą własne plany, ale i tak schodzi w tle w porównaniu z genialnie zagraną rolą mecenasa. Przebieg procesu zaskakuje, ale zakończenie filmu zwala z nóg. Trudno coś takiego przewidzieć.
Jak więc macie ochotę na kryminał w dobrym starym stylu, to ten mogę serdecznie polecić.
Dla odmiany z nowości oglądnąłem też ostatnio "Gwiezdne Wojny VII Przebudzenie mocy". No i cóż... Jest efektywnie, ale miejscami jak dla mnie zbyt efekciarsko, ciekawie dla oka, postacie bohaterów ujdą, ale...
Dla jasności, oglądnąłem dotąd wszystkie części Gwiezdnych Wojen i mam wrażenie, że im później dany film z tego cyklu był tworzony, tym więcej efekciarskości, a trochę mniej efektywności. Ale każdy film robiony przez Lucasa jeszcze się trzymał. A tu naprawdę mam wrażenie, że mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią.
Złe imperium zostało zastąpione przez Najwyższy Porządek, który przypomina faszyzm. Gdzieś tam istnieje Nowa Republika, ale poza tym, że wspiera rebeliantów na terenie Najwyższego Porządku nie robi nic i poza jedną sceną jej nie widać na ekranie. Luke Skywalker zniknął po tym, jak trenował nowych Jedi, przytłoczony i zrezygnowany tym, jak syn Hana Solo i Leii Kylo Ren przeszedł na ciemną stronę i dopuścił się masakry nowych adeptów. Ale wszyscy Luka szukają. Jednym z głównych bohaterów jest były żołnierz Najwyższego Porządku Finn, który postanowił ratować pilota rebeliantów i nie być narzędziem opresji. Pilot posiadał mapę gdzie może być Luke, ale przekazał ją robotowi na pustynnej planecie, który dostaje się pod opiekę złodziejki złomu dość niezależnej Rey. Finn i pilot rozbijają się na tej planecie, ale statek się rozpada i pilot (jak się wydaje) ginie. Finn teraz musi odzyskać mapę od robota, co oznacza spotkanie z Rey i oddać ją rebeliantom lub agentom Republiki. Oczywiście próbuje im przeszkodzić Najwyższy Porządek z Kylo Renem, który czci pamięć swego dziadka Darth Vadera... A Najwyższy Porządek ma nową broń, przy której Gwiazda Śmierci to drobnostka... Ale szczęśliwie dla siebie Finn i Rey wpadają na Hana Solo i Chewbacę, przez co nie są sami... Nie wiedzą też, że w nich obu budzi się wezwanie mocy...
Można powiedzieć, że z jednej strony plus dla twórców, że po wydarzeniach z wszystkich poprzednich części starali się stworzyć nowych bohaterów i akcje po wydarzeniach z "Powrotu Jedi". Co ciekawe Kylo Ren nie jest kopią Darth Vadera- ma bardziej chwiejną osobowość, chce być po stronie mroku, ale się waha i obwinia Hana Solo, że go porzucił. Poszukiwania Luka miejscami ciekawe, choć też chaotyczne. Nowy robocik budzi uśmiech. Chewbacca jako jedyny, który się przez lata nie zmienił. Rey, w której budzi się moc, a jednocześnie nie chce tego, bo to odkopuje w niej wspomnienia jak straciła rodziców- jest jednym z ciekawszych wątków.
A jednak niestety minusów jest więcej...
Sam Kylo Ren nie rządzi Najwyższym Porządkiem- oddaje hołd tajemniczemu "wodzowi", a jego generałowie potrafią mu się sprzeciwić i nie do końca chętnie wykonują jego rozkazy. Faszystowskie państwo ma armie wyglądającą jak armia imperium, bo ją od niego przejęła, ale nie ma w niej klonów, choć są wspomniani, że istnieją. Nie prościej było ich wziąć, niż trenować ludzi, którzy jak Finn mogą im się zbuntować? Kylo zrobił masakrę jako uczeń Luka i ten drugi się poddał i uciekł na całe lata. Jakoś wierzyć się nie chce, jak się pamięta poprzednie części. Poza tym gdzie są Jedi? Kylo zabił ich wszystkich? Tego nie wyjaśniono. Właściwie dlaczego, jeśli wszyscy wiedzą, że Luke się poddał, to Najwyższy Porządek tak bardzo chce go dopaść? Jako ostatniego Jedi? To też nie wyjaśniono- Republika chce odnaleźć Luka, więc chce tego Najwyższy Porządek i to ma być jedyna logika. W ogóle nie widzimy na ekranie funkcjonowania Republiki. Czyli co, tyle o nią walczono, a teraz sobie istnieje gdzieś tam i niewiele o niej wiadomo? Flota Republiki pojawia się dopiero przy końcu, jak nie ma wyboru tylko jednak wejść w konfrontacje z Najwyższym Porządkiem.
Ma się wrażenie oglądając część filmu, że widzi się powtórkę zwłaszcza z "Nowej Nadziei", ale w trochę gorszej formie. Na przykład scena, gdy Finn i Rey stają przeciw Kylo, znowu bardziej efekciarska... Jak Finn wziął do ręki miecz świetlny i zamachnął się na Kylo, to sądząc po postawie tego ostatniego miało się wrażenie, że zaraz powie "Waszmość machasz tym mieczem, jak cepem", ale nie, przecież dawny zwykły żołnierz, który nie miał w ręku miecza na pewno da radę kilka razy zamachnąć się na ucznia Luka Skywalkera. Rey ze świetlnym mieczem była bardziej wyrazista i szczerze mówiąc to było wręcz nieco idiotyczne (Finn był jednak żołnierzem mimo wszystko). Ok, w niej przepływ mocy był silniejszy, ale Kylo był uczniem Luka, a ona złodziejką złomu- zaś jest pokazane, jak walczą jak równi sobie- gdzie ona się tego nauczyła? Ok, wcześniej na pustynnej planecie widać, że umie walczyć, ale jednak walka na takie miecze, to coś innego. W innych filmach Luke uczył się przynajmniej od Yody, zanim zaczął tym mieczem porządnie wymachiwać, a tu dziewczyna bez treningu, mająca tylko siłę woli walczy jak równa z jedynym mistrzem ciemnej strony. Może bym przymknął na to oko, gdyby nie to, że takich błędów w scenariuszu widzę więcej.
No i relacje Rey i Finna. Przez cały film widać, jak z poziomu ledwie siebie tolerowania i nie do końca ufania sobie zaczynają rozwijać koleżeństwo i współpracę, ale nie powiedziałbym, że wiele więcej. Po czym w pewnym momencie Finn nagle zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć. Ech, uderzyło go jak gromem, czy co? W filmie romantycznym może by to wyszło, ale tu jakoś w ogóle wcześniej nie było jakiś znaków o tym świadczących.
Pomysł z "czymś większym i straszniejszym" od Gwiazdy Śmierci, to jak dla mnie znowu kontynuowanie tego co było, tylko ma być "większe".
Starzy bohaterowie jako ciągłość filmu. Leia jako generał sił Republiki do mnie nie przemawia. Roboty znane z poprzednich części są o wiele lepsze, choć jest to bardziej ich występ gościnny. Jedynie jak już wspomniałem Chewbacca i sam Han ciekawie się prezentują, choć ten ostatni trochę zaskakuje. Wydawało się, że po poprzednich częściach nabrał trochę idealizmu, a tu znowu wraca do roli przemytnika, syna gdzieś tam sobie porzucił (i nic dziwnego, że Kylo przeszedł na ciemną stronę i na tatusia łowcę przygód jest nieźle wkurzony!), jak spotyka Leię niby za nią tęsknił, ale co tam przygoda przez te wszystkie lata była ważniejsza- no ludzie, to się do końca kupy nie trzyma po poprzednich częściach! Na plus powiem, że rewelacyjną sceną jest spotkanie Hana z Kylo, którego tu nie opowiem, bo może niektórzy będą chcieli to zobaczyć, a jeszcze nie oglądali.
Zakończenie jest otwarte, czyli jeszcze będzie do tego nawiązanie. Ale mimo wszystko te Gwiezdne Wojny to już nie to, co było. Można obejrzeć i film ma pewne plusy i nie jest zły, ale jeśli szuka się czegoś więcej niż efektów specjalnych, to jednak na kolana ten film nie rzuca i ma się czasami wrażenie, że się ogląda powtórkę pewnych wydarzeń.
- Akira
- Gaduła
- Posty: 184
- Rejestracja: 24 lut 2016, 22:53
- 8
- Podziękował: 78 razy
- Otrzymał podziękowania: 53 razy
Re: Co ostatnio oglądałem...
@Bury Wilku - Pierwszy film zapowiada się ciekawie, ale... knowania przytłaczają mnie, więc pomimo że wierzę że świetny to ja odpuszczę go sobie. Co się tyczy Wojen... dla mnie największym grzechem było wstawienie dinozaurów do tego filmu. Oni tam NIE PASUJĄ. Powinni to załątwić w ten sposób że Luka w ogóle nie ma że został zabity przez Kyla, albo najlepeij całą rodzina, i już byłby większy sens. Poza tym miałem nadzieję że będzie scena ze spadającymi z nieba statkami imperium, a tu? Skorupy. Meh. Do filmu pewnie wróce, ale... to pewnie przed premierą kolejnej częsci. A teraz nic tylko czekać na serial i że Star Wars pójdzie w ślady Star Treka.
"Would you kindly...?" https://www.youtube.com/user/AkiraPoland - codziennie gameplaye i streaming online
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland
Zostań patronem! https://www.patreon.com/Akirapoland